12.23.2010

Heaven smiles above me

To jeden z dziwniejszych końców roku, jakich doświadczyłam. Może przez to, że jestem dosyć zdenerwowana, może dlatego, że topi się śnieg i jest w miarę ciepło, może przez mój żałośnie niski wynik z geografii, który zbił mnie wczoraj z nóg i prawie uciekłam ze szkoły, a może przez to, że doświadczam nieproporcjonalnie dużej ilości trudnych decyzji jak na tak niską osobę.

Z uwagi na bliskość świąt życzę sobie lepszego dobierania przyjaciół w przyszłości (chociaż, jak widać, wychodzi to dopiero po czasie), napisania ostatniej i najlepszej wersji statement, a o tym, co będzie dalej, lepiej jeszcze nie myśleć, wyleczenia paznokci, kostki i doprowadzenia do porządku brwi, wyglądania ładnie na studniówce, więcej słońca, czekolady, chipsów i ciekawych książek oraz... O ostatnim poinformuję, jak się uda.

Kasiu, przez tą geografię zupełnie zapomniałam ci podziękować za prezent. Więc teraz dziękuję. :) (o ile dobrze odgadłam po charakterze pisma) Bardzo fajne są te kolczyki, nie sądziłam, że ktoś zauważył, że lubię taki motyw.

♫♫♪ Queens of the Stone Age - No One Knows

12.01.2010

Nie mogę zdzierżyć myśli, że tam było 50 stopni więcej. Nie potrafię.
Chociaż i tak jak zwykle nie jest tak źle, kiedy już przychodzi mróz. Najgorsze są te momenty przejściowe. Nie cierpię nieokreśloności, również w pogodzie.

W każdym razie wreszcie jest grudzień i postanowiłam się ogarnąć. Szkoda tylko, że nie mieszkam sama, albo chociaż że nie ma tu spokoju. Ciężko jest cokolwiek zrobić, kiedy po wykonaniu rozmaitych prac domowych, jak zwykle, wszyscy wrzeszczą, nie dając się skupić. Ale właśnie po to muszę to napisać, żeby tak dłużej nie było.
O rany, rozniesie mnie zaraz wewnętrznie.

Dzisiaj dowiedziałam się, że w Anglii każdy profilaktycznie powinien brać Prozac. Zachęcająco.

Strasznie cieszę się, że będę mogła uczestniczyć w czymś takim jak olimpiada lingwistyczna. Bardzo podoba mi się sam pomysł tego.

Wreszcie znalazłam tę durną sukienkę. Niech tylko cokolwiek spróbuje się nie udać. Wszystko musi pójść dobrze, byleby już mieć spokój. Od 'mojego pierwszego prawdziwego balu' też już by można, swoją drogą (zaproszenia...). Najwyraźniej jestem tak naprawdę mężczyzną, bo mam to totalnie gdzieś, chociaż jak zwykle nadmiernie się przejmuję - ach ta logika. Byleby kupić ładne buty i móc nosić potem. Ale nie za wysokie, bo tuż po studniówce wyjazd na deskę ;]

Błagam, nie zagipsowywujcie mnie. Ja już nie będę narzekać.

Znowu niczego nie słucham, więc bez motta/myśli przewodniej/błyskotliwego cytatu/whatever.