6.29.2010


50tka na pewno potrafi jeszcze więcej. :)

Ciągle przypomina mi się ta cudowna księgarnia w Krakowie. Chociaż w sumie dobrze, że nie ma takiej u nas, bo puścilibyśmy tam wszystkie pieniądze jeszcze przed sierpniem.

Mimo wszystko lubię być czasami sama. Dobrze jest raz na jakiś czas zostać sam na sam ze swoimi myślami i zastanowić się nad pewnymi rzeczami. Ograniczenie internetu też jest bardzo pomocne. Gdyby tylko niektóre osoby w mojej rodzinie nie były tak bardzo irytujące; a może to ja za bardzo się przejmuję?

6.16.2010

Przepraszam za odgrzewanego kotleta. Na swoje usprawiedliwienie przypomnę, że to zdjęcie było w polecanych na Fotoblogu i dlatego powinniście mi je wybaczyć.

Odnoszę wrażenie, że nie mam się za bardzo po co kłaść, bo jutro okaże się tak bardzo z dupy, jak kończy się dzisiaj. Nie jest to szczególnie motywujące, samotne osiem godzin w szkole też nie bardzo. I osiem bezsensownych lekcji. Zresztą jakiś czas temu popadłam już w taką stagnację, że nie umiałabym chyba zająć się niczym konkretnym. Wiem, że nikogo to tak naprawdę nie interesuje - nigdy nie dostałam nawet subtelnej oznaki zainteresowania, gdy mówiłam to, co padnie zaraz - ale mam dosyć, czuję się okropnie zmęczona i potrzebuję odpoczynku. Może napisanie tego tutaj da mi trochę ulgi. A zresztą nieważne. I tak nikt mnie nie słucha. Nie wiem, co mam w sobie takiego, że mnóstwo osób lubi do mnie mówić, a kiedy ja sama zaczynam, zawsze przerywa mi się w pół słowa. Ledwo otworzę usta, każdemu już przypomina się coś ważnego o nim samym. Ostatnio obserwuję to ciągle, szczególnie w domu. Jestem od tego jeszcze bardziej sfrustrowana.

W najbliższym czasie planuję zrobić sobie jakąś przyjemność, żeby wynagrodzić się za ten rok szkolny, a przynajmniej jego końcówkę. Póki co na liście jest kupienie sobie książki, zakupy ciuchowe, wyjście na zdjęcia z panią Olą (nie wierzę, jak mogłam tak dawno nie być w terenie) i nażarcie się zestawem z McDonalda. Rozważam też wyjście do kina. Szkoda, że nocny maraton jest w piątek, a nie w sobotę. Rozwaliłby mi kompletnie dzień i nie myślałabym na angielskim, a tego nie chcę. Poza tym przy moim obecnym, końcoworocznym poziomie wyspania nie wytrzymałabym pewnie nawet do północy. Chociaż parę filmów bym zobaczyła. Może wybiorę się na coś normalnie? I jeszcze przydałoby się parę kosmetyków.
W gruncie rzeczy jestem egoistką i zawsze byłam. Całkiem mi z tym dobrze, nie powiem.

A po tym, jak odpoczywanie zacznie mnie męczyć, czeka na mnie biologia. I z tym też mi całkiem dobrze, bo to świadomy wybór, a poza tym przyszłościowy.

Jestem obecnie w leniwo-cynicznym nastroju, a to nie jest typowy humor dla roku szkolnego. Bardziej pasuje do wakacji, ale tej części, kiedy przebywam długo sama ze sobą. W zasadzie cały dzisiejszy dzień czuję się wakacyjne. Na szczęście jeszcze tylko dwa dni.

6.12.2010

Let's go walk to the border

Miałam iść spać jakieś 1,5h temu, ale jakoś tak wyszło, że nie wyszło, a teraz jeszcze wymyśliłam sobie odsłuchanie Sea of Cowards, a że jest to cholernie dobry album, to co mam zrobić? Przynajmniej rano wstanę później, bo w międzyczasie wszystko już przygotowałam.

Aż miło się teraz uśmiechać, chociaż nieźle się w czwartek namęczyłam.

Jeszcze nie zaczęłam, a już wiem, że to jest dobra decyzja. I że powinnam zawsze ufać swoim przeczuciom, a z jakiegoś powodu ciągle tego nie robię.

Może naprawdę powinnam dorabiać sobie jako doradca przy wyborze aparatu?

Poza tym niesamowicie poraził mnie kolejny soundtrack do Zmierzchu. Muse, Florence, Beck, Metric, UNKLE, The Dead Weather? O co w ogóle chodzi?

♫♫♪ The Dead Weather - The Difference Between Us

6.03.2010

I hear the time of the starry sky

Chciałabym wreszcie nauczyć się odwagi przy robieniu streetów, a nie kadrować z ukrycia, bo wychodzi to jak wychodzi.

Ciekawe, co z tego wszystkiego będzie.

Dwa miesiące do rozpoczęcia ciągu fajnych wydarzeń!

♫♫♪ Massive Attack - Group Four