9.23.2010

Najwyższy czas zacząć wypełniać listę Planów, bo osiągnęła już tak niebotyczne rozmiary, że mogłoby być ciężko z nią zdążyć.
Więc jedźmy i do soboty.

(sądziłam, że te ostatnie chwile będą wyglądały inaczej, nie rozumiem, dlaczego mój organizm nie może znieść normalnie tygodnia nauki, tak jakby wcześniej nie było takiej kumulacji o wiele dłuższej)

9.22.2010

Trgovina u gradu Kotora. Gdybym tylko miała więcej pieniędzy tam.

Za dużo jest ostatnio tych źle rozpoczętych dni. Najgorsze jest to, że mimo tego niesamowitego speeda, na którym opisałam kilkanaście wykresów i zrobiłam sporo ćwiczeń w poniedziałek, pouczyłam się matematyki i geografii, nadal planuję powtórzyć jeszcze dosyć sporo rzeczy. Wczoraj byłam tak rozlazła, że niczego konkretnego nie wyciągnęłam z tej nauki, więc postanowiłam chociaż się wyspać, ale jak widać, nic to nie dało. A jutro znowu muszę przyjść na jedną lekcję, co ponownie rozpieprzy mi dzień. ;/

Miałam dzisiaj opisywać wakacje, ale to byłoby już przegięcie. Dociągnę jakoś do soboty, przeżyję ją, w niedzielę pewnie będę ciągle spać albo tępo gapić w komputer, a potem powinno jakoś pójść.

Mam wrażenie, że decyzja o rozpoczęciu kursu nie była moją najlepszą.

9.17.2010







Tak, troszkę zagłuszam wyrzuty sumienia, że tyle czasu nie piszę, ale mam wrażenie, że nie powinnam na razie się rozgadywać. Nie wiem nawet czemu. Ale pewnie przyjdzie taki dzień, że to wszystko dokładnie zrelacjonuję. Prawie wszystko. :)