12.23.2010

Heaven smiles above me

To jeden z dziwniejszych końców roku, jakich doświadczyłam. Może przez to, że jestem dosyć zdenerwowana, może dlatego, że topi się śnieg i jest w miarę ciepło, może przez mój żałośnie niski wynik z geografii, który zbił mnie wczoraj z nóg i prawie uciekłam ze szkoły, a może przez to, że doświadczam nieproporcjonalnie dużej ilości trudnych decyzji jak na tak niską osobę.

Z uwagi na bliskość świąt życzę sobie lepszego dobierania przyjaciół w przyszłości (chociaż, jak widać, wychodzi to dopiero po czasie), napisania ostatniej i najlepszej wersji statement, a o tym, co będzie dalej, lepiej jeszcze nie myśleć, wyleczenia paznokci, kostki i doprowadzenia do porządku brwi, wyglądania ładnie na studniówce, więcej słońca, czekolady, chipsów i ciekawych książek oraz... O ostatnim poinformuję, jak się uda.

Kasiu, przez tą geografię zupełnie zapomniałam ci podziękować za prezent. Więc teraz dziękuję. :) (o ile dobrze odgadłam po charakterze pisma) Bardzo fajne są te kolczyki, nie sądziłam, że ktoś zauważył, że lubię taki motyw.

♫♫♪ Queens of the Stone Age - No One Knows

12.01.2010

Nie mogę zdzierżyć myśli, że tam było 50 stopni więcej. Nie potrafię.
Chociaż i tak jak zwykle nie jest tak źle, kiedy już przychodzi mróz. Najgorsze są te momenty przejściowe. Nie cierpię nieokreśloności, również w pogodzie.

W każdym razie wreszcie jest grudzień i postanowiłam się ogarnąć. Szkoda tylko, że nie mieszkam sama, albo chociaż że nie ma tu spokoju. Ciężko jest cokolwiek zrobić, kiedy po wykonaniu rozmaitych prac domowych, jak zwykle, wszyscy wrzeszczą, nie dając się skupić. Ale właśnie po to muszę to napisać, żeby tak dłużej nie było.
O rany, rozniesie mnie zaraz wewnętrznie.

Dzisiaj dowiedziałam się, że w Anglii każdy profilaktycznie powinien brać Prozac. Zachęcająco.

Strasznie cieszę się, że będę mogła uczestniczyć w czymś takim jak olimpiada lingwistyczna. Bardzo podoba mi się sam pomysł tego.

Wreszcie znalazłam tę durną sukienkę. Niech tylko cokolwiek spróbuje się nie udać. Wszystko musi pójść dobrze, byleby już mieć spokój. Od 'mojego pierwszego prawdziwego balu' też już by można, swoją drogą (zaproszenia...). Najwyraźniej jestem tak naprawdę mężczyzną, bo mam to totalnie gdzieś, chociaż jak zwykle nadmiernie się przejmuję - ach ta logika. Byleby kupić ładne buty i móc nosić potem. Ale nie za wysokie, bo tuż po studniówce wyjazd na deskę ;]

Błagam, nie zagipsowywujcie mnie. Ja już nie będę narzekać.

Znowu niczego nie słucham, więc bez motta/myśli przewodniej/błyskotliwego cytatu/whatever.

11.25.2010

Bilans ostatnich dni przedstawia się nadzwyczaj miernie. Nie robię nic poza klepaniem w komputer z książką na kolanach. Nawet nie zmyłam paznokci. Pocieszam się, że to coroczna przykrość zwana listopadem, i z ciastkami czekoladowymi nadal gapię w ekran. Przecież zaraz wyłączę. A jutro już jest piątek i tylko geografia, bez siedzenia do 15.10 w szkole.

Byle móc się wreszcie ogarnąć.

11.16.2010

I could really use a wish right now

Jeśli chodzi o moje fakultety, to jestem jak Hermiona, w dwóch miejscach w tym samym czasie; co więcej, wreszcie jest to w pełni oficjalne i mogłam oddać mój zmieniacz czasu.

Okropnie męczy mnie przymusowe noszenie glanów, a to dopiero niecały tydzień. Jeszcze ponad dwa, w najlepszym wypadku. A wszystko to przez i dla obcasów.

Mam fazę na refren głupiej piosenki z pseudoliterackim tekstem, jutro znienawidzoną zerówkę, niewypełnianą aplikację i zmianę planowego uniwersytetu, fantastycznie okropną pluszową czerwoną najeżkę, rozpisane wszystkie godziny jazd oraz cały deskowy komplet (a podobno ma nie być w tym roku śniegu). Nie mam natomiast talentu do hodowania i opieki nad roślinami i chyba trochę brak mi też... zdecydowania? I cierpliwości do pełnoletnich ludzi z klasy z ich dorosłymi problemami. Chyba tylko ja nie jestem dorosła po osiemnastych urodzinach; sporo mi do tego brakuje.
No ale tyle razy już to omawialiśmy (i omawiałyśmy) w różnych konfiguracjach, że naprawdę szkoda klawiatury.

♫♫♪ B.O.B. ft Hayley Williams - Airplanes

10.27.2010

I promised I wouldn't do it again

Bywają momenty gorsze, ale czuję, że mam to wszystko pod kontrolą i układa się tak, jak miało. To poczucie jest naprawdę niesamowicie ważne, z tego co teraz widzę.

Ciągle nie mam weny do dłuższych opisów. Odnoszę wrażenie, że wspominanie lata przyjdzie do mnie dopiero kiedy za oknem będzie ciemno o 17, a mróz zacznie szczypać w policzki. Póki co żyję teraźniejszością. :)

Wielkopomne odkrycie tego tygodnia: nie zauważyłam, że nie farbowałam się już dwa miesiące. Nie wiem, kiedy zleciało ponad 60 dni, ale trochę mnie to martwi, bo jest już prawie listopad.

Ciekawi mnie piątek.

♫♫♪ Florence and the Machine - Bird Song
(powiedzmy, że wykonanie własne)

10.02.2010

I told you I was trouble

Kto by się spodziewał akurat takiej fazy u mnie. Amy Winehouse?

Pewnie zabrzmi to jak fałszywa skromność, ale nie miałam pojęcia, że znam tyle znaków. Naprawdę. Może jednak nie była to aż tak zła decyzja z tym kursem.

IELTS odhaczony, mniej niż tydzień do wyników, i od razu wpadłam z jednego zobowiązania w drugie. Ale mam pewność, że dobrze robię. Chociaż dawno chyba nie byłam już we wrześniu tak niewyspana. No ale walczę w końcu o wszystko, więc nie mam wyrzutów sumienia. :)

Mam za to wyrzuty sumienia, że już październik, a nie pisnęłam Gosi ani słówka o Muse. Chcesz osobną notkę o tym? Ale zdjęć nie posiadam. No i mogę Ci dać setlistę - [klik] (najlepszy bis, jaki mogłam sobie wymarzyć, nie umiałam ustać przy nim :D).

No i doczekałam się moich innych zdjęć na ścianie w szkole, z czego jestem bardzo zadowolona. Swoją drogą: cóż za ambitna metoda na prezentację twórczości.

♫♫♪ Amy Winehouse - You Know I'm No Good

9.23.2010

Najwyższy czas zacząć wypełniać listę Planów, bo osiągnęła już tak niebotyczne rozmiary, że mogłoby być ciężko z nią zdążyć.
Więc jedźmy i do soboty.

(sądziłam, że te ostatnie chwile będą wyglądały inaczej, nie rozumiem, dlaczego mój organizm nie może znieść normalnie tygodnia nauki, tak jakby wcześniej nie było takiej kumulacji o wiele dłuższej)

9.22.2010

Trgovina u gradu Kotora. Gdybym tylko miała więcej pieniędzy tam.

Za dużo jest ostatnio tych źle rozpoczętych dni. Najgorsze jest to, że mimo tego niesamowitego speeda, na którym opisałam kilkanaście wykresów i zrobiłam sporo ćwiczeń w poniedziałek, pouczyłam się matematyki i geografii, nadal planuję powtórzyć jeszcze dosyć sporo rzeczy. Wczoraj byłam tak rozlazła, że niczego konkretnego nie wyciągnęłam z tej nauki, więc postanowiłam chociaż się wyspać, ale jak widać, nic to nie dało. A jutro znowu muszę przyjść na jedną lekcję, co ponownie rozpieprzy mi dzień. ;/

Miałam dzisiaj opisywać wakacje, ale to byłoby już przegięcie. Dociągnę jakoś do soboty, przeżyję ją, w niedzielę pewnie będę ciągle spać albo tępo gapić w komputer, a potem powinno jakoś pójść.

Mam wrażenie, że decyzja o rozpoczęciu kursu nie była moją najlepszą.

9.17.2010







Tak, troszkę zagłuszam wyrzuty sumienia, że tyle czasu nie piszę, ale mam wrażenie, że nie powinnam na razie się rozgadywać. Nie wiem nawet czemu. Ale pewnie przyjdzie taki dzień, że to wszystko dokładnie zrelacjonuję. Prawie wszystko. :)

8.31.2010

... A zresztą.

8.20.2010

No squealing, remember - that it's all in your head

Dobrze. Wystarczy już biadolenia, już się zaczęło (jeszcze nie pakowanie, niestety), jutro o tej porze będę mdleć szaleć na MUSE, czekałam na to trzy lata, więc zupełnie żałosne było to narzekanie. I potem też wcale niezgorszy tydzień się szykuje, planowany od wiosny i nieziemsko wyczekiwany. Niech się dzieje. ;] Tylko proszę, miejsca noclegowe, nie zmieniajcie już swojego położenia, jedno przeniesienie wystarczy.

No i szlag, pierwszy raz w życiu chcę zimę już w sierpniu. Moja piękna deska mnie nęci. Naprawdę muszę ją schować do szafy, bo się zamęczę.

(Jest takie wyrażenie "mówić do słupa", ja szóstą notkę piszę do słupa, ale może tak musiało być, taka kara za bezsensowne pierniczenie przez ostatnie kilka miesięcy)


♫♫♪ Gorillaz - Clint Eastwood

8.16.2010

To kompletnie nie w moim stylu, myśleć o zimie w sierpniu, a niedługo pewnie zacznie się czekanie. Tym razem wyjątkowo uzasadnione, bo na możliwość pojeżdżenia na własnej desce, nareszcie :)

Faktycznie te 5 dni będzie się ciągnąć.

8.14.2010

Jest tyle rzeczy do opisania, tyle rzeczy do przemyślenia i zapamiętania, tyle sprzeczności i niejasności, tyle nowych punktów widzenia, tyle wątpliwości, że najprawdopodobniej nie napiszę nic.

Może to ten słynny szok kulturowy, a może brak zęba nastawia mnie do świata depresyjnie, ale nie czuję szczególnie, żebym to ogarniała. Mam nadzieję, że ten ostatni i najważniejszy wyjazd pomoże mi odciąć się od codzienności i trochę zwolnić.

Tyle dobrze, że można z kimś wyjść na zakupy i wydać sporo pieniędzy.

8.03.2010

Bez notki przed wyjazdem wyjazdu by nie było. Wychodzi więc na to, że nareszcie się doczekałam. ;] W końcu przeżyłam urodziny i spend rodzinny, uważam więc to za zasłużony odpoczynek.

Mam cały tydzień na przemyślenie dzisiejszego/wczorajszego dnia. Bardzo dobrze. :)

7.31.2010

You were gagged, bound and craft in a tale

Jednak jest przykro wracać, mimo wszystko. Ale na szczęście szykuje się jeszcze parę wyjazdów.

No i usunięcie NK było wczoraj dobrym testem socjologicznym. :)

♫♫♪ Arctic Monkeys - Pretty Visitors

7.28.2010

I pray that the water will drown out the din

Podobno idealne wakacje polegają na robieniu czegoś zupełnie przeciwnego niż na co dzień. Ten wyjazd na pewno nie jest idealny, ale wstaję w południe, nie ruszam się na tyle, że utyłam, nie chcę nawet zwiedzać, praktycznie nic nie czytam i w zasadzie nie myślę. Tak szczerze, to coś w tym jest.

Mam nadzieję, że w tym roku uczucie przekraczania polskiej granicy nie będzie takie przykre.

Szlag, jak ja brzmię debilnie. Jak królowa świata. Kolejna osoba, która musi popracować nad formą.

♫♫♪ Florence and the Machine - Drumming Song

7.21.2010

Seems that I have been held in some dreaming state

Jestem bardzo zadowolona, że tym razem przed wyjazdem włączyłam większy format zdjęć. Tym razem nie będzie już problemów technicznych z wywołaniem formatu 30x20 cm. :)

Od paru nocy moje sny są tak dziwne, że obawiam się, iż przedawkowałam świeże powietrze.

Co prawda jeszcze nie wyjeżdżamy, ale mam wrażenie, że za 9 dni kończą się wakacje. Całe szczęście, że to tylko wrażenie, bo przede mną jeszcze masa fajnych wyjazdów. Najlepszych jak do tej pory. I tak podoba mi się w Czarnogórze, mimo wszystko, chociaż za trzecim razem to już nieco irytujące. Ale okazuje się, że ciągle da się jeszcze zobaczyć coś nowego. I poduczyć nowych słówek w serbskim. Tkwię w tutejszej atmosferze, zagłębiam się w śródziemnomorską mentalność i tylko raz na jakiś czas uderza mnie myśl, że za dwa miesiące IELTS, a za trochę więcej matura, i zależy ode mnie więcej niż kiedykolwiek, jeśli chcę się wydostać z grajdołu. Ale to tylko chwilowe przebłyski. Chyba na szczęście chwilowe, bo mam wrażenie, że nawet mnie przydaje się od czasu do czasu odcięcie od życia.

Tak w ogóle to straszny bajer, kupić na poczcie modem. Bez żadnej umowy i bez zobowiązywania się. Jak skończy się limit danych, to można doładować. Gdyby tylko ten internet działał po ludzku...

♫♫♪ Florence and the Machine - Blinding

7.13.2010

The concentration continually breaks

Cóż, najwyraźniej będą straty liczone w zębach. Chociaż nadal nie do końca podoba mi się ten pomysł, co jest chyba zrozumiałe.

Dalekie miejsca czekają.
- Now let's go far far away from here.
- You promise we never come back?
- I promise.

(jeszcze nie do obecnej sytuacji, ale i tak mi się kojarzy)


♫♫♪ Arctic Monkeys - Fire and the Thud

7.08.2010

But everything looks better when the sun goes down

W sumie to od kiedy wgrałam zdjęcie, straciłam pomysł na notkę. Wspomnę więc chaotycznie o tym, co miało tu być: plan wczesnego kładzenia się spać najwyraźniej runął, ale i tak czuję się o niebo lepiej niż w czerwcu. Biologia od ośmiu dni idzie sobie swoim tempem i zapowiada się obiecująco. Generalnie dużo się denerwuję, ale chyba nie więcej niż będąc w Zabrzu (całe szczęście galopująca głupota nie podążyła za mną); poza tym i tak niedługo wracam już. I zarabiam, a to w tym roku wyjątkowo ważne. We wtorek wyjazd, co prawda z rodziną, ale za granicę, nad morze, więc bilans jest oczywisty. Na całe szczęście wakacje mam w tym roku zaplanowane genialnie i nie mam czasu na narzekanie. W ogóle od dawna mam wyrzuty sumienia, narzekając.

No i 43 dni do naszego wyjazdu! Planuję wszczęcie buntu w razie zagrania przez Muse Neutron Star Collision. Wierzę, że internet zdziała cuda.

♫♫♪ The Pretty Reckless - Make Me Wanna Die

7.04.2010

Boże, niech ten Opener się już skończy, bo nie wytrzymam. Jeszcze Jack jest jutro/dzisiaj. Nawet Muse nie jest warte tego, ale było już trochę za późno na zmianę planów.

I ogólnie nie ma rzeczy, która by mnie nie irytowała. Ratunku, niech mnie ktoś wyłączy z życia na jakiś czas. Na przykład do przyszłej niedzieli.

6.29.2010


50tka na pewno potrafi jeszcze więcej. :)

Ciągle przypomina mi się ta cudowna księgarnia w Krakowie. Chociaż w sumie dobrze, że nie ma takiej u nas, bo puścilibyśmy tam wszystkie pieniądze jeszcze przed sierpniem.

Mimo wszystko lubię być czasami sama. Dobrze jest raz na jakiś czas zostać sam na sam ze swoimi myślami i zastanowić się nad pewnymi rzeczami. Ograniczenie internetu też jest bardzo pomocne. Gdyby tylko niektóre osoby w mojej rodzinie nie były tak bardzo irytujące; a może to ja za bardzo się przejmuję?

6.16.2010

Przepraszam za odgrzewanego kotleta. Na swoje usprawiedliwienie przypomnę, że to zdjęcie było w polecanych na Fotoblogu i dlatego powinniście mi je wybaczyć.

Odnoszę wrażenie, że nie mam się za bardzo po co kłaść, bo jutro okaże się tak bardzo z dupy, jak kończy się dzisiaj. Nie jest to szczególnie motywujące, samotne osiem godzin w szkole też nie bardzo. I osiem bezsensownych lekcji. Zresztą jakiś czas temu popadłam już w taką stagnację, że nie umiałabym chyba zająć się niczym konkretnym. Wiem, że nikogo to tak naprawdę nie interesuje - nigdy nie dostałam nawet subtelnej oznaki zainteresowania, gdy mówiłam to, co padnie zaraz - ale mam dosyć, czuję się okropnie zmęczona i potrzebuję odpoczynku. Może napisanie tego tutaj da mi trochę ulgi. A zresztą nieważne. I tak nikt mnie nie słucha. Nie wiem, co mam w sobie takiego, że mnóstwo osób lubi do mnie mówić, a kiedy ja sama zaczynam, zawsze przerywa mi się w pół słowa. Ledwo otworzę usta, każdemu już przypomina się coś ważnego o nim samym. Ostatnio obserwuję to ciągle, szczególnie w domu. Jestem od tego jeszcze bardziej sfrustrowana.

W najbliższym czasie planuję zrobić sobie jakąś przyjemność, żeby wynagrodzić się za ten rok szkolny, a przynajmniej jego końcówkę. Póki co na liście jest kupienie sobie książki, zakupy ciuchowe, wyjście na zdjęcia z panią Olą (nie wierzę, jak mogłam tak dawno nie być w terenie) i nażarcie się zestawem z McDonalda. Rozważam też wyjście do kina. Szkoda, że nocny maraton jest w piątek, a nie w sobotę. Rozwaliłby mi kompletnie dzień i nie myślałabym na angielskim, a tego nie chcę. Poza tym przy moim obecnym, końcoworocznym poziomie wyspania nie wytrzymałabym pewnie nawet do północy. Chociaż parę filmów bym zobaczyła. Może wybiorę się na coś normalnie? I jeszcze przydałoby się parę kosmetyków.
W gruncie rzeczy jestem egoistką i zawsze byłam. Całkiem mi z tym dobrze, nie powiem.

A po tym, jak odpoczywanie zacznie mnie męczyć, czeka na mnie biologia. I z tym też mi całkiem dobrze, bo to świadomy wybór, a poza tym przyszłościowy.

Jestem obecnie w leniwo-cynicznym nastroju, a to nie jest typowy humor dla roku szkolnego. Bardziej pasuje do wakacji, ale tej części, kiedy przebywam długo sama ze sobą. W zasadzie cały dzisiejszy dzień czuję się wakacyjne. Na szczęście jeszcze tylko dwa dni.

6.12.2010

Let's go walk to the border

Miałam iść spać jakieś 1,5h temu, ale jakoś tak wyszło, że nie wyszło, a teraz jeszcze wymyśliłam sobie odsłuchanie Sea of Cowards, a że jest to cholernie dobry album, to co mam zrobić? Przynajmniej rano wstanę później, bo w międzyczasie wszystko już przygotowałam.

Aż miło się teraz uśmiechać, chociaż nieźle się w czwartek namęczyłam.

Jeszcze nie zaczęłam, a już wiem, że to jest dobra decyzja. I że powinnam zawsze ufać swoim przeczuciom, a z jakiegoś powodu ciągle tego nie robię.

Może naprawdę powinnam dorabiać sobie jako doradca przy wyborze aparatu?

Poza tym niesamowicie poraził mnie kolejny soundtrack do Zmierzchu. Muse, Florence, Beck, Metric, UNKLE, The Dead Weather? O co w ogóle chodzi?

♫♫♪ The Dead Weather - The Difference Between Us

6.03.2010

I hear the time of the starry sky

Chciałabym wreszcie nauczyć się odwagi przy robieniu streetów, a nie kadrować z ukrycia, bo wychodzi to jak wychodzi.

Ciekawe, co z tego wszystkiego będzie.

Dwa miesiące do rozpoczęcia ciągu fajnych wydarzeń!

♫♫♪ Massive Attack - Group Four

5.30.2010

So we seat on the springs till the mug goes dry

Czuję się trochę nierealnie, jutro jest czerwiec, za 80 dni zaczyna się bardzo fajny wyjazd, za rok o tej porze będę się denerwować przed studiami, i ogólnie będzie teraz świetny czas, nie chodzi tylko o moją porę roku, chociaż też, ale ogólnie o to, że wreszcie coś się dzieje, wreszcie życie nabiera jakiegoś tempa, wreszcie będę wypełniać swoje plany i się realizować, wierzę, że nie będzie już czasu na nużącą monotonię.

Ktoś: Blender is super-easy if you know Gimp.
M: ...

♫♫♪ Arctic Monkeys - Pretty Visitors

5.27.2010

In this forgotten space race under my control

Zanosi się na dzień z herbatą, depresyjną muzyką i nadmierną ilością myślenia. Podobno lubię się martwić, ale wolałabym jednak uniknąć czegoś takiego.

Nie powinno się zdradzać swoich słabości, w ogóle nie chciałam o tym pisać, ale nie mam co z tym zrobić, wypływa ze mnie i duszę się tym. Nienawidzę być niedoceniana, kiedy ktoś nie zauważa, jak bardzo się staram, uogólniając do jakiejś reszty. Nienawidzę być ignorowana, niewysłuchiwana, pomijana, zapominana. Nienawidzę tego, że od września z dzikim, chorym wręcz zapałem poświęcam praktycznie cały swój czas na szkołę, wiedząc, że pół godziny spędzone nad WOKiem czy chemią poprawi mi oceny, chociaż nie będę potrzebowała tych informacji w przyszłym życiu, ale jedyne, na czym mogę się wybić, to właśnie te chore oceny, i tak siedzę, nierzadko do późnej nocy, uczę się, zwykle wychodzi, czasami nie, a potem ciągle słyszę, że się nie uczymy, olewamy, nic nie robimy, co mnie nie zniechęca, ale niesamowicie irytuje. Nienawidzę spać mniej niż 7 godzin, od dawna funkcjonuję na mniej niż 6, robię wszystko, bo nie potrafię olać nawet prezentacji z polskiego, a i tak wbija się mnie w masę. Nienawidzę widzieć braku ambicji u innych, planów pójścia na byle jakie studia, bo wszyscy idą, a zainteresowań nie mam i tak, poza imprezami, olewania wszystkiego, nieprzychodzenia na większość lekcji, a potem wykłócania się oceny, lizania butów nauczycielom od maja wzwyż, byle tylko wyjść na porządną średnią, strachu przed dorosłością i tym samym odpowiedzialnością, niezależnością i trudniejszą pracą, ciągłego wspominania, jak to kiedyś było pięknie, cudownie i wspaniale, a teraz tragedia, umrzemy, dwa sprawdziany, ciężki tydzień, a przede wszystkim nienawidzę głupoty, cholernej tępoty, na którą natykam się codziennie i niby się śmieję, ale mam ochotę rozpłakać, ze złości, jak zwykle.
Nienawidzę się żalić publicznie, to jest żałosne, robić z tego bloga śmietnik jakichś chorych wyznań emocjonalnej nastolatki, ale tym razem jest mi to najwyraźniej potrzebne, i zaraz pójdę znowu do nauki, żeby coś w życiu osiągnąć. Może i jestem idealistką, ale wierzę w to. I tak, jestem świadoma tego, że jestem uważana za no-life'a (i osobę pieklącą się bezpodstawnie, przy okazji), cóż, po prostu dbam o swoją prywatność i piszę o rzeczach, o których większość już wie, a nie rozgrzebuję spraw osobistych. Zresztą niedawno zorientowałam się, że już dawno wyrosłam z chęci podobania się innym. Całe szczęście.

I wyłączam nie dlatego, że boję się opinii ludzi czytających to. Jeśli chcesz, to i tak uda ci się z nią do mnie dotrzeć. Po prostu dzisiaj nie mam ochoty jej znać.

Btw, jak tak przeglądam tego bloga, to naprawdę przychodzę tu już tylko po to, żeby się pożalić. Żałosne.

♫♫♪ Muse - Hyper Music

5.25.2010

She will love you like a fly will never love you, again

Szlag by to trafił. Było ok, jak ogłoszono tylko Klaxonsów. Z żalem odmówiłam jazdy 600 km na jeden zespół. Potem wsłuchałam się w Massive Attack, ale wątpię, żeby przywieźli ze sobą Hope Sandoval, więc w zasadzie nie ma po co tam iść. Ale Dead Weather? Źle mi z tym.

Źle mi też z tym, że kolejne zajęcia basenowe za 3 miesiące, a pójście samemu nigdy nie jest tym samym co wykonywanie poleceń Pana Trenera. Mimo to przygotowałam krótką listę postanowień na ten czas.
* jeździć na normalny pływacki basen, co najmniej 3 razy w czerwcu
* wreszcie nauczyć się pływać kraulem
* nadal pracować z uporem maniaka i świadomością bolących mięśni na żebrach nad delfinem, bo naprawdę ładnie rzeźbi sylwetkę.
Poza tym dzisiejszy żart, ktokolwiek na niego wpadł (a jestem prawie pewna, że inspirował się kolonijną zieloną nocą), z wylewaniem kosmetyków, mieszaniem ubrań i rozsypaniem zawartości mojej kosmetyczki na podłodze, nie był do końca zabawny. Nie cierpię grzebania w moich rzeczach.

Deszcz rozmoczył mi głowę i najwyraźniej rozpuszcza mózg. Nie widzę innego powodu dla pierdół, jakie ostatnio robię. Podobno taka racjonalna ze mnie osoba.

A teraz projekt durnej wycieczki. Całość kosztów będzie równa karnetowi na Coke'a i czuję to okropne marnotrawstwo pieniędzy. Ech.
I tak, nie jestem zsocjalizowana, uspołeczniona, towarzyska i przebojowa.

+ pozdrawiam rośliny strączkowe

♫♫♪ Massive Attack - Paradise Circus

5.16.2010

And I cannot say that I was not warned or was misled

Jakby na to nie patrzeć, to powinnam dalej robić prezentację z polskiego. Zamiast tego siedzę, grzebię w zdjęciach, i, co gorsza, od samego rana śpiewam każdą piosenkę, jaką włączy mi iTunes. Szlaag.
No i dołuję się czekającą mnie wyprawą do sklepu po obiad, nawet jeśli mam do niego jakieś 100 m. Gdzieś mam taki maj. :/

♫♫♪ Bloc Party - Talons

5.11.2010

You're to blame for all the life you're losing

W tym momencie pragnę pozdrowić panią S. (już nie wiem, kto czyta te blogi, naprawdę) za umilenie i tak już mało atrakcyjnego wieczoru wymyślaniem pierdół. Wszystkie te książki, które MUSZĘ czytać, byłyby na pewno ciekawe i zmuszające do refleksji bez topora wiszącego mi nad głową. Oh well, oh well, oh well, jak powiedziałby Jack.

Wyjazd do Wrocławia udany. Z warsztatów wiele wyniosłam, nieco ujarzmiłam wreszcie lampę błyskową, chociaż i tak potrzeba mi jeszcze wiele nauki, trochę pożartowałam, miałam minimum czasu na pokręcenie się po mieście - które jest o wiele ciekawsze niż Kraków, i sami wrocławianie są mniej nadęci, spotkałam sporo ludzi i pojeździłam pociągami. Wnioski są trzy:
  1. Warto jechać trochę dalej i zobaczyć coś nowego, a do Wrocławia na pewno jeszcze wrócę
  2. Najlepiej dogaduję się z ludźmi, których nie widzę na co dzień, a najpłynniejsza komunikacja jest z takimi, których najprawdopodobniej nie zobaczę już nigdy więcej
  3. Ludzie mają do opowiedzenia wiele ciekawych historii, jeśli tylko umie się i chce ich słuchać, a to akurat potrafię.
Mam jeszcze kilka kołaczących mi się po głowie od jakiegoś czasu myśli, które być może warto uwiecznić.
Dobrze, że moja psychika jest już na tyle silna, że nie potrzebuję dowartościowywania się.
Mam absolutnie dosyć ludzi, niestety. A przynajmniej tych 'codziennych'.
Wreszcie coś porządnego do pisania na francuskim.
Trzy miesiące do powrotu z Jordanii, trzy miesiące i 10 dni do Muse. Boże, ale ja się nakręcam na to.
Słuchanie o uczelniach napawa mnie znowu obrzydzeniem. Najprościej byłoby zdecydować się i dopiero obrzydzać, no ale.
Chciałabym wreszcie przestać słuchać, co powinnam, co muszę, co wypadałoby, co byłoby dobrze.

♫♫♪ Muse - The Smallprint

5.05.2010

Happiness hit her like a train in the track

Jeśli istniałaby konkurencja 'wycie do piosenek Florence' i nie bałabym się śpiewać publicznie, to jestem pewna, że zajęłabym pierwsze miejsce, oczywiście z subiektywnego punktu widzenia. Póki co ćwiczę dykcję, a sąsiedzi pewnie niedługo będą mieli mnie dosyć.

Postanowiłam żyć czekaniem krótkoterminowym, tak więc obecnie czekam na sobotę i mój podbój Wrocławia. x) Chociaż i tak powinnam już iść w końcu na te szczepienia, ale wolę wykorzystać do tego dzień szkolny.

Chyba moja chęć do zrobienia czegoś głupiego, a może bardziej niespodziewanego i zaskakującego, była na tyle długo nieużywana, że teraz wybucha ze zdwojoną siłą, próbując zaważyć na mojej przyszłości.
Ale, w zasadzie, to czemu nie? Jak szaleć, to na całego!

Karmcie rybki.

ostatnio żyję k o m i x x a m i, co jest trochę straszne.


♫♫♪ Florence and the Machine - Dog Days Are Over

5.02.2010

Have you ever felt like you're being followed?

Jak będę duża, to zostanę ragewoman. Nadaję się imho.

Mam czasem wrażenie, że niektórych ludzi nigdy nie zrozumiem. Ale, z drugiej strony, chyba nie chcę.

Za 3 miesiące o tej porze będę spakowana i zestresowana jak przed olimpiadą z francuskiego. Nie mogę się doczekać ;]

♫♫♪ La Roux - Tigerlily

4.22.2010

Po pierwsze, szczerze nienawidzę nowej fazy leczenia, bo już zaczęło mnie boleć.
Po drugie, szczerze nienawidzę mieć zapalenia gardła.
Po trzecie, ciągle nie mam weny na muzykę.
Po czwarte, to dobrze, że ominie mnie, pożal się Boże, fakultet z geografii.
Po piąte, i tak nie mam złego humoru, chociaż jeszcze przez miesiąc będę musiała zakładać na zęby te durne rzeczy.
Po szóste, Dawid wyrzeźbił najbardziej znanego Michała Anioła.
Po siódme, to chociaż spodziewałam się jakiegoś punktu zwrotnego, i bez niego wracam do siebie.

Chyba tyle, nie?

4.20.2010

Mam już dosyć polityki tramwajowej/niedzielnej, bólu głowy, czytania pierdół w internecie i ogólnie komputera, zawalania sprawdzianów z matematyki i kłótni o zupełne idiotyzmy z tobą. Całkowicie nie umiem się pozbierać ani sobie nie radzę. Jakoś z czasem 'ogarnięcie się' nie przychodzi. Nie wiem już, co powinnam zrobić, naprawdę. Plus jeszcze ten nieszczęsny PMS.

Na komentarze poprzednie odpiszę potem.

4.12.2010

Nie od dziś wiem, że cierpię na przerost gruczołu empatycznego, dlatego też uważałam, że na pewno będę reagować mocniej niż niektóre znane mi osoby. Takiego totalnego olewactwa jednak się nie spodziewałam. Kompletnie. Mimo tego, co głosiłam jakiś czas temu, chyba jednak chciałabym wierzyć nadal w ludzi. Ale nie wiem, jak mogłabym po dzisiejszym dniu.
Niektórzy pewnie zechcą zarzucić mi overreacting i dziwną postawę. Ale tu nawet nie chodzi w całości o politykę (którą większość ludzi kwituje krótkim: 'Nie obchodzi mnie to'). Ciekawa jestem, czy komuś wpadło do głowy, jak czują się rodziny pozbawione bliskich. Jak czulibyście się wy, tracąc na przykład dziadka w takiej katastrofie? Mnie osobiście taka myśl przeraża. Moment samej śmierci też, nie umiałabym skłamać, że nie, ale ta pustka potem. Ten BRAK osoby. Kiedy wyobrażam sobie, w jakim stanie muszą być teraz bliscy zmarłych, łzy stają mi w oczach. Pewnie dlatego, że wiem, jak się czują po utracie kogoś.
Inna rzecz to aspekt medialno-polityczny. Wiem oczywiście, że do soboty większość moich rówieśników nie miała pojęcia, jak nazywa się Marszałek Sejmu, ale osobiście jestem na bieżąco z wiadomościami, zarówno z gazet, jak i telewizji oraz internetu, i zupełnie niewyobrażalny jest dla mnie brak pewnych osób na co dzień. To zniknięcie. Puf i nie ma. Putry, Gosiewskiego, Szczygło, Bochenek i oczywiście Kaczyńskich. Nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Ogólnie to wszystko nie mieści mi się w głowie i czuję się całkowicie surrealistycznie. Zupełnie jakby doszła do mnie jakaś abstrakcyjna, niepojęta wiadomość. Jak to? Naprawdę? Niemożliwe, i już. Przeraża mnie spalenie się żywcem, brak najważniejszych osób w państwie i cierpienie ich bliskich. Nawet jeśli nie byłam i nie jestem za rządzącą partią i nie przepadałam za Kaczyńskim, to to jest tragedia osoby, prezydenta, który reprezentował wszystkie te 38,2 milionów osób. Prosty rachunek - mnie też.
Pewnie dlatego nie mieści mi się w głowie ludzka obojętność, jaką napotkałam dzisiaj, zupełnie inna od tego, co widziałam w telewizji i czytałam w internecie przez weekend. Brak jakiegokolwiek uczczenia tej tragedii minutą ciszy, brak podstawowej wiedzy o wypadku, weekendowa impreza, narzekanie na długość żałoby, komentarz G. ('Przez cały weekend w telewizji leciało to samo, więc miałam dużo czasu na sprawdzenie sprawdzianów' - mało brakowało, a wstałabym i wyszła). Brak elementarnych ludzkich odruchów. Już nawet nie mówię tu o obowiązkach obywatelskich, bo nie jestem właściwą osobą do oceniania tego. Ale totalne olanie? Śmianie się? Jak można? Pomijając już mój idealizm, któremu systematycznie wbijacie nóż w serce, przekonałam się jeszcze o totalnym braku wrażliwości. Przyznam, że obawiałam się trochę tego, ale nie spodziewałam się, że aż na taką skalę.

Inną sprawą jest, że zaczęłam zastanawiać się, czy naprawdę nie jestem patriotką. Ale to temat na zupełnie inną rozmowę i na pewno nie przeprowadzę jej tutaj. Chociaż dzisiaj zostawiam włączone komentarze, bo jestem ciekawa, czy zostanę wyzwana od złośliwych, uogólniających, stronniczych i wywyższających się małp.

A najbardziej przerażające w takich sytuacjach jest zawsze dla mnie to, że życie biegnie dalej.

4.10.2010

Nadal mam wrażenie, jakbym była statystką w jakimś niskobudżetowym filmie katastroficznym. Nie umiem pozbyć się uczucia, że to nie jest realne, a jutro, jak się obudzę, będzie jak zwykle. Czuję się dziwnie.

4.06.2010

Gagged, bound and craft in a tale

Naprawdę zapomniałam.

Jakiś czas temu nie powiedziałabym, że niektórzy będą mnie tak wkurzać. Z jednej strony nie powinno się tłumić w sobie emocji, tym bardziej, że występują u mnie potem dziwnie histeryczne reakcje, z drugiej, ile można się denerwować? Jedynym rozwiązaniem jest tutaj moja myśl z soboty. Zrobię to, nie ma innej opcji. Po prostu nie ma. Jestem zdeterminowana jak jeszcze nigdy w życiu.

+ Wreszcie mam legginsy w kwiatki. Chyba naprawdę się zmieniam. Ale to dobrze.



♫♫♪ Arctic Monkeys - Pretty Visitors

4.03.2010

Love is like a sin, my love, for the one that feels it the most

Kolejne kilka dni zabobonu. Pff.

Trip-hop wprawia mnie w dziwny nastrój, czy po prostu pasuje do mojego psychicznego samopoczucia? Mam wrażenie, że to trochę błędne koło, bo od jakiegoś czasu ciągle czuję się dziwnie.

A od jutra wychodzę na ludzi.

(czy to już syndrom stylu, jeśli drugi raz z rzędu dodaję zdjęcie swojej twarzy na bloga?)

♫♫♪ Massive Attack - Paradise Circus

3.29.2010

Why don't you close your eyes and reinvent me

Przy niespokojnych dźwiękach Massive Attack i ciśnieniu lekko zgniatającym mózg, niestety, doszłam do następujących wniosków:
Chodzę na obcasach, umiem, rozumiem i znam zaimki francuskie, orientuję się w bieżącym dziale na matematyce, widzę swoim wewnętrznym czymś różnice w hiszpańskich czasach przeszłym, mam dwie piątki z fizyki, więc mogę wszystko. I mimo że jeszcze wiele osiągnę, to już wiem, że mam wszystko.

I zdania nie zmienię, nawet jeśli treść tej notki jest zrozumiała tylko dla autorki (a miałam tak nie pisać...).

uwielbiam ich (oczywiście platonicznie!)

♫♫♪ Massive Attack - Mezzanine

3.27.2010

Winter's cold is too much to handle

Jeśli chodzi o te słowa, pan Ezra ma rację.

Zastanawiam się, czy to dobrze, że w końcu nie siadłam i nie napisałam wczoraj wieczorem tej notki, czy raczej źle. Pewnie nie zyskałabym sobie nią sympatii, ale uświadomiłam sobie podczas tego wybuchu złości, że tak naprawdę od dawna mam gdzieś opinie ludzi; nie sądziłam, że taka zmiana we mnie kiedykolwiek nastąpi, prawdę mówiąc. Byłoby to o tyle korzystne posunięcie, że wyładowałabym trochę emocje. Ale nie zrobiłam tego. Na szczęście leczę się z moralnego ekshibicjonizmu kuracją własną.
Ale, prawdę mówiąc, nadal uważam dokładnie to samo, nawet jeśli jestem już spokojniejsza.

Znowu psuje się pogoda, a ja wreszcie wycięłam rysunek Burtona z 'Przekroju' i zrobiłam sobie plakat z moimi ulubionymi zdjęciami modowymi z ostatnich miesięcy. Jest dobrze i będzie dobrze. A AlterArtowi zrobimy żarcik.

Zastanawiające jest to, o ile spokojniej żyje mi się od czasu upadku zegara ze ściany. Wiem, która godzina, zerkam sobie przecież na telefon, kiedy tego potrzebuję, ale nie czuję tej okropnej presji czasu. Rano spokojnie zdążam ze wszystkim bez pośpiechu, wieczorem odpoczywam, nie musząc martwić się o głupoty. Nawet nie wiedziałam, że zegar jest aż tak stresującym obiektem jak komórka. Którą zresztą czasem też chciałabym cisnąć o ścianę i nie musieć być ciągle w kontakcie.

Kręgosłupie, nienawidzę cię.

Ktoś pożyczy 590 funtów?

♫♫♪ Vampire Weekend - Horchata

3.25.2010

They knew the time would come and time would be cruel

Podobno jakaś kretynka, zamiast szykować się na konkurs z francuskiego, dodaje nowe notki, sprząta w pokoju i robi dekoracje wielkanocne w domu. Takie słuchy krążą.

A tak szczerze, to mam ochotę położyć się i leżeć, ewentualnie dalej objadać słodyczami, i poczytać sobie jakieś nowe gazety.

Obudziłam się rano z tą piosenką w głowie i ciągle mi gra.

+ jestem zawiedziona openerowymi ogłoszeniami

♫♫♪ The Last Shadow Puppets - Meeting Place

3.21.2010

No dawn, no day, I'm always in this twilight

Mówiłam, że odratuję?

Wiosnę uważam za oficjalnie rozpoczętą. Porządki w szafie, i to bardzo dokładne, żółty płaszcz, pozytywne nastawienie i słońce. Czyżby tylko tego było mi trzeba? Najwyraźniej. :)
Chociaż w zasadzie chciałabym jeszcze nauczyć się olewać pewne elementy życia codziennego.

Moje oczy i moja psychika protestują przeciwko komputerowi. Szybko uwinęłam się ze swoją stroną, teraz pomogę ci z grafiką i już wystarczy. Mam potrzebę to ograniczyć prawie zupełnie. Mam wrażenie, że systematyczne zmniejszanie czasu spędzanego w internecie wychodzi mi tylko na dobre.

A póki co, byle do środy. I tak jestem z siebie zadowolona. Chociaż oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, jak nikłe są moje szanse, wolałabym już wiedzieć, quoi que ce soit.

♫♫♪ Florence and the Machine - Cosmic Love

3.12.2010

Ain't no trouble coming around

Siedziałam sobie wczoraj wieczorem spokojnie nad stroną, wyjrzałam za okno, a tam śnieg. Jest to dziejowa niesprawiedliwość, gdyż miało już być ciepło. Kupiłam buty wiosenne w styczniu i jeszcze ich nie założyłam. :( Tak, to jest tragedia, moja osobista.

Mnie samą zdziwiła nagła potrzeba napisania notki, no ale z potrzebami nie warto walczyć, prawda?

Klaxonsi na Openerze! Wreszcie doczekałam się tego mentalnego 'wow'. I chyba jednak pojedziemy. :)

A po południu WERNISAŻ. Powinnam galowo się ubrać?

♫♫♪Massive Attack - Girl I Love You
(ostatnie, czego słuchałam)

3.09.2010

A place to piece, a place to pray

Ten dzień jest tak dziwny, że ciągle mam wrażenie, że to jeden z moich długich weekendowych snów. Mam głowę pełną komentarzy, które nie wyjdą na zewnątrz, ale będę musiała jakoś rozplątać ten myślowy kłąb, bo ciężko się z tym żyje.

A w wakacje zawojuję świat, cokolwiek poza moim wyjazdem by się nie działo. Takie mam poczucie, że to będą strasznie fajne dwa miesiące.

*odpływa w stronę trip-hopu, zachwycając się po cichu*

♫♫♪ Massive Attack - Atlas Air

3.07.2010

Except a memory, a distant echo

Byłoby miło, nie przeczę.

Wymyślenie sześciu niedorzecznych rzeczy jeszcze przed śniadaniem to dobre ćwiczenie. Mimo to nadal nie czuję się sobą. Jakoś tak.

Jakie są jutro zastępstwa za pierwszy francuski i angielski?


♫♫♪ Snow Patrol - The Lightning Strike

3.03.2010

And finally it seemed that the spell was broken

Wiecie co? Nie cierpię wszystkich, za to, że w sobotę w Warszawie jest Florence, której od paru dni słucham ciągle, chyba ze względu na to, w sierpniu w Krakowie Muse, na które nie pojadę, w Belgii mają już satysfakcjonujący mnie line-up, że zwątpiłam poważnie w Openera, że we mnie nie wierzą, że jutro będę musiała słuchać sentymentalnej piosenki francuskiej - Celine Dion, fuj - z tą irytującą kobietą (inna sprawa, że poza Candy żaden nauczyciel francuskiego nie przypadł mi jeszcze do gustu), że ten ogromny siniak na nodze nie chce się zagoić i że ciągle dają mi powody do denerwowania się.

Ale aktualnie naprawdę jestem spokojna. Nawet już przyszykowana do snu. I wbrew wszystkim w siebie wierzę, oczywiście z dużą dozą realizmu, ale przecież uczysz mnie myślenia o sobie dobrze, a ja się szybko uczę.
Poza tym naprawdę dużo zrobiłam. Co ma być, to będzie.

Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.

♫♫♪ Florence and the Machine - Blinding

3.02.2010

Ten dzień jest nie w porządku i czułam to od samego rana jakąś częścią umysłu. Teraz jestem dobita całkowicie i pozostaje mi tylko położyć się spać.
A jutro będzie lepiej. New dawn, new day, new life i te sprawy, czyż nie, Alter Arcie?

Może pojedziemy na jakieś pieprzone Glastonbury czy coś w tym stylu?

2.28.2010

And you can't hold me down, 'cause I belong to the hurricane

Zaraz trafi mnie szlag i wreszcie będzie spokój. Czemu wszystkie rzeczy zawsze atakują stadami?

♫♫♪ Florence and the Machine - Hurricane Drunk