3.31.2009

It's not the end, there is more show

Wiem, jak wygląda to zdjęcie. Tak, naprawdę nie przemyślałam zbytnio kompozycji. Ale je lubię; poza tym, wszystkie moje zdjęcia z wtedy są takie, a mam ochotę trochę się podręczyć Sycylią. Nawet jeśli powyżej jest dzikie ujęcie Wenecji.

Generalnie to jest świetnie, bo nareszcie przyszło to, czego potrzebowałam - chęć zmian. Czas wreszcie zebrać dupę w troki i zacząć realizować plany do tej pory totalnie nierealne. Mam nadzieję, że chociaż część mi wyjdzie. W moim dzisiejszym bojowym nastroju wierzę, że tak ^^

Zastanawiam się, czy dobrą decyzją było ujawnienie się tu. Pisanie... hmm... do ściany? dawało mi tyle samo satysfakcji, a z tego teraz wynikają różne dziwne sytuacje.

♫ Incubus - Light Grenades

You've got to change the world and use this chance to be heard

Co prawda mam niby jeszcze jakieś szanse, ale wygląda na to, że jutro ok. 8.30 będę musiała wynieść się z domu. Jestem ciekawa, jak zajmę sobie co najmniej dwie godziny. Myślałam o tym, żeby zaprosić kogoś na zdjęcia, ale rano pogoda nie jest zbyt ciekawa... Mam ochotę pofotografować.
Ale w sumie nie takie rzeczy już się robiło, nie?

♫ Muse - Butterflies and Hurricanes

3.30.2009

But sometimes it's a good hurt

Cookie Monster też jest w trasie (klik), poznajdywałam bardzo dziwne grupy na last.fm, czuję się tępo mimo wszystko, jak to się stało, że siedzę tu już 1,5 godziny, potworzyłam dwupiosenkowe playlisty, chyba powinnam iść, znowu się obżeram, tata mi porwał Newsweeka, którego sama kupiłam, powinnam dowiedzieć się o rekolekcje, czuję się trochę tak, jakby zaraz ktoś miał mnie obudzić i okazałoby się, że wszystko mi się śniło, vive la Revolution, nie wpuszczajcie mnie teraz do sklepu, bo może mieć to katastrofalne skutki dla moich oszczędności (buty! spodnie! torby! kolczyki!), jak sprytnie wykręcić się z wycieczki?

I wszystkiego najlepszego dla Izy! Wysłałam ci smsa, ale nie wiem, czy go dostałaś, bo jakoś tak milczysz ^^'

♫ Incubus - Love Hurts

3.27.2009

Too many lights out, but nowhere near here

Jest coś fajnego w chwili, kiedy idzie się przy ulicy Korfantego i nagle hałas jadących z obu stron samochodów ustaje. Zapada cisza, która jest wręcz głośna. Kiedy zamknie się wtedy oczy, wydaje się, jakby świat na chwilę stanął.

Ależ ja jestem dziś refleksyjna. Zaraz zacznę deklamować barokową poezję; najlepiej moją ulubioną, sarmancką.
[klik] 1: 32 :D

3.23.2009

And I pretend that there's nothing wrong.

Porównując sobie wczoraj i dziś, doświadczam jakiegoś dziwnego uczucia. Nie wiem, jak je opisać, poza tym, że jest raczej nieprzyjemne, ale jestem pewna, że przynajmniej jedna niedziela została odczarowana. A to jest pozytywne :)
Ale ogólnie zostałam wpędzona w dziwny nastrój. Nie chcę, żeby zabrzmiało to narcystycznie, ale czasem się zastanawiam, czy nie myślę za dużo. Może gdybym przestała tak analizować każdą sytuację, byłoby łatwiej?

♫ Bloc Party - Where Is Home?

3.21.2009

I don’t know what’s right and what’s real anymore

Mimo szczerych wysiłków nie umiem przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz byłam w domu w sobotę o tej porze (nie liczę tu oczywiście wyjazdów do babci). Trochę dziwnie się z tym czuję. Jest to dla mnie tym bardziej niecodzienna sytuacja, bo wygląda na to, że udało mi się nie tylko zainstalować system, ale jeszcze sprawić, że wszystko działa. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Ze względu na przeorganizowanie weekendu postanowiłam zrobić wszystkie lekcje dzisiaj. *heroiczny plan* Również te, które nie są tylko na poniedziałek, bo potem, w tygodniu, szkoda mi czasu na jakieś wypowiedzi dla Darmoń.
Zaczęłam od notatki z PO i jak na razie stoję w miejscu od dobrych paru godzin.
Cóż. Jakby rozdawano nagrody za Genialne Plany, pewnie bym wygrała. Ciekawe, co dostawałoby się za pierwsze miejsce?


- Guy gay or gay guy?

♫ Lily Allen - The Fear

3.20.2009

And nothing matters now!

To chyba naprawdę tak działa, że kiedy nie zna się praw fizyki, to można je łamać. Prawdę mówiąc, dalej mam ochotę wyśmiać kogoś, kto zechce mi uświadomić, że planuję reinstalować Windowsa, ale i tak nie odpuszczę. Jeśli nic już nie zepsuję... *łypie na odpadający Shift*
Będzie ciekawie 8D

Kiedy patrzę na mój płaszcz, to zastanawiam się, jak tu dalej być pesymistką. Chyba sama sobie to udaremniłam :)

♫ Franz Ferdinand - Michael

3.18.2009

About as subtle as an earthquake, I know

Prawdopodobnie w moim przypadku istnieje następująca zależność: plany i ambicje są odwrotnie proporcjonalne do wzrostu. I nie mówię tu wcale o moim ostatnim genialnym pomyśle, nauczeniu się tekstu do L'Via L'Viaquez, bo to akurat nieszkodliwe szaleństwo (chociaż jestem ciekawa, w jaki sposób sobie to uroiłam). To takie spostrzeżenie ogólne, wpadło mi do głowy przy okazji robienia zakupów.

I, nie chcę zapeszać, ale czyżby zbliżał się koniec mojego biadolenia nad sobą? Mam taką szczerą nadzieję.

♫ The Last Shadow Puppets - My Mistakes Were Made For You

3.17.2009

Something in my liberty

O, już 22. Ależ ten czas leci.

Mam ochotę stwierdzić radosnym głosem 'pieprzyć to' i rzucić gdzieś daleko zeszytem z biologii. Ale tego nie zrobię, bo ostatnio za często wybieram sobie tę mądrość za motto życiowe. Zamiast tego popijam herbatę, od której 'może kiedyś stanąć ci serce, Magda', siedzę sobie z notatkami na kolanach, czytam je, nie rozumiejąc ani słowa, i zastanawiam się. Zastanawiam się, skąd u mnie to zobojętnienie. Bo nie jest to niechęć, nie jest to znużenie, nie straciłam motywacji i zapału, nie umiem wytłumaczyć się przeziębieniem, fazami księżyca czy 1829 rocznicą śmierci Marka Aureliusza. Momentami tak bardzo nie obchodzi mnie, co powinnam zrobić, co mówię, czy robię komuś przykrość, że aż mnie to intryguje. Bo na pewno nie umiem się tym przejąć.
Potrzebuję albo na tyle się w tym pogrążyć, że w końcu sama stwierdzę, że już starczy, albo porządnego kopa w dupę. Bo jakoś do tej pory nie udało mi się tego pozbyć.

Ale nie bójcie się, zastanawiam się nad takimi rzeczami tylko wieczorami. We dnie nikomu nie grozi usłyszenie ode mnie dziwnych przemyśleń.

Ciekawe, czy transfery zależą od prędkości procesów myślowych właściciela komputera. *obserwuje pełznący po ziemi wykres ściągania 5x18*

♫ The Verve - Lucky Man

3.16.2009

Once and almost completely :)

Generalnie to moja refleksja na dziś jest zupełnie niezwiązana z jakimś konkretnym wydarzeniem z tego dnia, ale tak sobie myślę, że po niektórych aż takiej hipokryzji bym się nie spodziewała. Przykre trochę, ale, jakby na to nie patrzeć, nie moja sprawa.

Właśnie się zorientowałam, że zapomniałam dowiedzieć się, co było na ostatnim hiszpańskim i jestem teraz trochę zmartwiona. Ale jeśli wychodzę za nieco ponad pół godziny, to chyba nie ma już sensu panikować? Cóż, będę improwizować.

Jestem pewna, że jeśli polubicie pilot episode naszego serialu, to cały pierwszy sezon też przypadnie wam do gustu ;D

I mini ściana płaczu, a co! Przecież papierowe źródła mogą się uszkodzić.

- To tylko w filmach tak jest, że meteoryt zawsze spada za górkę. Potem podchodzi się tam i okazuje się, że to się rozbiło UFO.

- Ten meteoryt pewnie był wielkości Teksasu.
- Czemu Teksasu?
- W filmach meteoryty zawsze są wielkości Teksasu.

- Merkury... Wenus... Ziemia...
- Woda!
- Ogień!
- Powietrze!
- Widzę, że oglądacie jakiegoś kapitana Planetę, zamiast się uczyć.

- Zawsze sobie wszystko tu zapisuję, bo połowę rzeczy zapominam. Ale tym razem zapomniałam otworzyć notes!

- Ale można się pouczyć!
- Tak, niektórzy desperaci tak robią.

♫ The Prodigy - Omen

3.15.2009

And you cannot run or ever, ever escape

Właśnie rzucono na mnie klątwę przez gadu. Wróżka Elwira zapewnia mnie, że gdy tylko do niej napiszę, dowiem się, przez kogo powinnam się teraz czuć potępiona.
Idę spać.

♫ Bloc Party - Positive Tension

3.14.2009

You got a reaction, didn't you?

Przypomniał mi się 'Krótki film o kwasach'. Tak nagle jak po południu i z taką samą wyrazistością jak po południu. Co w tym jest takiego, że natychmiast zaczynam rechotać?
XDD

Rozgryzłam system działania tych dziwnych godzin pod notkami, ha!

♫ The White Stripes - Blue Orchid

3.13.2009

Don't you know, oh it's a funny thing you know

Z wielką niechęcią, ale jako uczciwe dziecko muszę zrzec się praw do tego zdjęcia. Cóż, zdarza się. Ale i tak je bardzo lubię :)

Jak na razie raczej nie szykują się kolejne katastrofy. Sufit wygląda na w miarę szczelny, w każdym razie nic już z niego nie kapie. Mama nie może przeboleć zacieków, tata wymyśla 'gnojom ze spółdzielni', chyba tylko ja i Paweł się cieszymy. Mój brat, bo bał się, że utoniemy w nocy, a ja, że nie musiałam myć dziś rano włosów wodą z garnka (którą i tak zapobiegawczo przygotowałam wczoraj przed spaniem, wywołując tym lekko histeryczny chichot u mamy).
Oceniając to wydarzenie, należy jednak patrzeć przez pryzmat miejsca, w którym mieszkam. Tu zdarzają się takie rzeczy. Żeby wspomnieć choćby mój dzisiejszy dojazd do szkoły, kiedy autobus, który najpierw się spóźnił, na najbliższym zakręcie zakopał się w zaspie. W ten sposób znowu spóźniłam się na informatykę. Bo takie rzeczy zawsze zdarzają się w piątek!

Generalnie to kolejny tydzień znowu jakoś tak... minął. Co jest w sumie dobre, bo te wszystkie dni do czegoś mnie zbliżają. Jeszcze nie wiem, do czego, ale nie lubię, kiedy wszystko tak niemiłosiernie się dłuży, jak podczas czekania na szczepienie w poradni. Ale wracając. Kolejny weekend z rzędu spędzę w Zawierciu. To trochę jak sezon na urodziny/imieniny/rocznice/cokolwiek, co jest pretekstem do rodzinnej imprezy. W sumie to już się nie wściekam - jak na razie, bo moje ataki furii przychodzą nagle - ale i tak nadal jestem zdania, że lepiej byłoby zostać w domu (jak zawsze zresztą).
Jestem również lekko sfrustrowana, bo nie lubię wracać ze sklepu z niczym. W sumie nie jechałam po nic konkretnego, ale i tak złaziłam po tym pasażu tyle kilometrów, że coś mogłabym mieć. Niestety nie jestem człowiekiem szybkich decyzji, ale wierzę, że w najbliższej przyszłości uda mi się coś kupić. Może buty? Znowu mam fazę na buty ^^'

I jakoś tak się zdarzyło, że nie przyjdę jutro na angielski zaopatrzona jedynie w smutne spojrzenie. Planowałam przywlec się tam i jak co tydzień udawać sierotę (chociaż momentami to chyba wypływa z głębi mnie *cyniczne zerknięcie na test semestralny*), a wypracowanie jakoś tak... się napisało. Nawet nie wiem kiedy. Chyba nawet wczoraj. I w sumie fajnie, będę odbudowywać swoją reputację po tych 74%.
W ogóle to co jak co, ale nadal uważam, że Apple powinien mi za to wodolejstwo zapłacić.

Tak, pieprzeniem o niczym objawia się u mnie dobry humor.

♫ Arctic Monkeys - A Certain Romance

3.11.2009

And after all this, won't you give me a smile?

Do Włoch, ja chcę do Włoch! Bardzobardzo *tupie*

Jeśli tworzyłabym sobie listę chorób, przez które szybciej się umiera, dziś skreśliłabym sobie z tej listy kolejną. Zamiast tego zjadam lizaka dla grzecznego pacjenta ^^ Próbuję też siłą woli zmusić okropne chmury zasnuwające niebo nad Kopernikiem, bo oczywiście akurat kiedy wybieram się na dwór, musi zanosić się na deszcz. Nie żebym coś do deszczu miała, ale jakby było chociaż 10 stopni więcej...

Przydałyby się jakieś nowe zdjęcia.

♫ The Clash - London Calling

3.10.2009

Bez cytatu, bo nie mam pojęcia, czego właśnie słucham

Generalnie to powinnam była zabrać się do pisania notki wcześniej, bo od ok. 21 praktycznie nie myślę. Zupełnie nie wiem, co mi się stało, ale chyba ktoś mi wyłączył mózg. Zdarza się.
Jako-takie zdanie chyba sklecić umiem, także mogę powiedzieć, że bardzo fajny był dziś dzień :)) Ale lepiej dla ludzkości będzie chyba, jak się zaraz położę. Zresztą i tak rozładowuje mi się laptop, a umrę, jak będę musiała wstać po ładowarkę.

Poczytajcie sobie, bardzo ciekawe. Przynajmniej dla mnie

3.09.2009

Innocence and arrogance, entwined.

(polecam podgląd w oryginalnej wielkości)
Jak będzie w DMiT, to idziemy, nie? Szkoda by było nie zobaczyć takiej sławy :D

♫ The Last Shadow Puppets - My Mistakes Were Made For You

we dance to the sound of sirens

Nie lubię się źle czuć, nie lubię też zostawać w domu i nie iść do szkoły. Mimo to to niesprawiedliwe i krzywdzące, że tak szybko mi zleciał ten dzień... Ale cóż, przy dobrej zabawie (House) czas szybko mija. ;]

♫ Bloc Party - Ares

3.08.2009

I'm sure I used to be so free

Mam ochotę zaszyć się gdzieś w kącie ze słuchawkami na uszach i udawać, że mnie nie ma. Zamiast tego siedzę nad komputerem, którego mi jeszcze nie odebrano, jestem ubrana tak, jakby zaraz mieli mnie wypędzić na Syberię, jem mojego wielkiego lizaka prosto z Krupówek i relaksuję się, opisując mechanizm działania akomodacji (btw, naprawdę cieszę się, że siedziałam w piątek do 12, robiąc te wszystkie głupie lekcje, bo dzisiaj faktycznie mogę się opieprzać, a nawet pisząc notatkę w swoim zwyczajowym tempie, powinnam zdążyć).
Jak już pewnie ci co bardziej wnikliwi czytelnicy zdążyli zauważyć, dzisiaj smęcę. Ponadto nie lubię dziś siebie, i to bardzo. Narzekam, odgryzam się, marudzę, wymyślam, jęczę, umieram na ból wszystkiego, ciągle nie mogę się wyleczyć ani rozchorować, jestem ogólnie trudna. Uwaga, nie chcę, żeby to na kogoś przelazło.
Najciekawsze jest to, że wstałam rano i miałam świetny nastrój. Dopiero po obiedzie się zaczęło.
Nie powinnam dawać sobie włazić rodzinie na głowę. Tyle że to już zabrnęło tak daleko, że nie mam pojęcia, jak się wyplątać...

Uwielbiam ankiety na metrolyrics.com :)

I takie pytanie niezwiązane zupełnie - czy to, co mamy zrobić dla Candy, jest dwuminutowym rysem psychiki kobiety? Bo nie do końca rozumiem, co kryje się pod tym lakonicznym tematem.

♫ Muse - Citizen Erased

Well, I'm bored. I'm bored. C'mon, let's get high!

Miałam iść spać, ale słuchanie na 75% głośności Franz Ferdinand raczej nie nastraja mnie usypiająco. Ale pewnie z powodu późnej pory mi już odbija, bo przyszłam wam powiedzieć, że 'Michael' kojarzy mi się z wakacjami. Właśnie zastanawiam się, czym zajmowało się akurat to moje poprzednie wcielenie, jeśli mam takie skojarzenia XDD

3.07.2009

But things have kinda changed

Malheureusement, nie umiem posługiwać się łączonymi klawiszami (xd), więc zdjęć z PB nie będzie. Przynajmniej nie teraz. Ale mam za to kfiatki! Prosto z moich notek na mbamboo.fbl.pl.

Panie Boże, chroń mnie od shipperów. Z kuzynami powinnam poradzić sobie sama.

10 przykazań zostającego w Zabrzu na wakacje

1. Nie będziesz miał kąpielisk innych nad Leśne

2. Nie będziesz odwiedzał Forum nadaremno

3. Pamiętaj, aby lans był codziennie

4. Czcij autobusy miejskie i tramwaje miejskie

5. Nie narzekaj

6. Nie izoluj się

7. Wyrywaj

8. Nie mów zbyt miłych rzeczy o bliźnim twoim

9. Odwiedzaj często bloga bliźniego twego

10. I komentuj zawsze, kiedy nocia jest.

(i moja prywatna 11 - Nie opuszczaj żadnej z powtórek House'a :])


- Zobaczcie, jak on się odwróci, to mu widać żebra z tyłu!

- To jest kręgosłup.


(...)Przyniosłam też ulotkę o Open'erze. I wiecie, co wam powiem? Niezależnie od tego, jak astronomicznej sumy będą żądali za rok, jadę. Tyle mnie ominie ciekawych koncertów, że prawie jestem skłonna żałować, że jadę do Bułgarii.


Odbyłam dużo pouczających rozmów, porobiłam dużo zdjęć - a niektóre jestem w stanie nawet nazwać Zdjęciami, ale najpierw muszę im się poważnie przyjrzeć na komputerze, przetrwałam rodzinnego grilla, przesłuchałam pół pamięci iPoda, weszłam w rój owadów, pomogłam wypielić ogródek, posprzątałam w kuchni, wyłuszczyłam Jacusiowi moje zasady finansowe i plany na wrzesień, przeczytałam instrukcję, przetestowałam nieznane mi dotąd funkcje Olka, pogadałam z Lożą, zostałam dziwnie nazwana, zaliczyłam upadek z fotela, powzdychałam nad niektórymi, ponarzekałam na kanały muzyczne, obejrzalam 'Dzień Świra', porozwiązywałam sudoku, poczytałam książkę, przejrzałam fotoblogi 23456789 razy (jeśli wasze statystyki w ciągu nocy wzrosły o 50, to moja sprawa, często sprawdzam, czy nie aktualizujecie), zajrzałam na nieodwiedzane zwykle strony, napisałam dwa razy journal na dA, przeczytałam dwie strony cytatów o Howardzie Webbie, w ramach niejedzenia po 19 o 1 skończyłam dużą paczkę paluszków, o 2 nad ranem zaczęłam nucić 'Violent Pornography', budząc tym psa, przysłuchałam się zaczynającym już śpiewać ptakom, użyłam niezliczoną ilość czasowników na 'p' w jednym zdaniu i wreszcie je skończyłam. Po pewnej porze przestaje mi się chcieć spać; w połowie filmu miałam kryzys, ale aktualnie mnie nosi i szaleńczo klikam w klawisze tego megaszybkiego laptopa. Zaraz zacznę chyba biegać, bo nie mam już się czym zająć oO


Potem sąsiedzi edukowali się muzycznie: słuchaliśmy razem The White Stripes. Pies wystraszył się, kiedy śpiewałam 'Conqest'.


Jakie piękne są poranki na Koperniku... Otwierasz rano okno i oprócz śpiewu ptaków słyszysz 'Ja ci kur** zaj**** ty chu**!


- No... to, co całuje ksiądz na mszy.
- Ministrant?

Tata zajmuje się aktualnie nauczaniem Pawła. Brat dowiedział się, że wcale nie musi się bać latania samolotem, przecież nic nie powinno się stać, 'a przecież pamiętasz, jak w zeszłym tygodniu samolot tej samej linii musiał krążyć nad lotniskiem przez godzinę, bo były złe warunki do lądowania', a poza tym 'turbulencje wcale nie są takie nieprzyjemne, a nwet jakby, szybko mijają' i 'nie bój się, 3 godziny miną jak z bicza strzelił!'. Paweł przybiera intrygujący zielono-szary kolor.

W dniu dzisiejszym zakończyło się nerwowe oczekiwanie na wyniki próbnych testów. Większość z nas, poniekąd uradowana zbliżającym się końcem stresów, z niemalże ulgą dowiedziała się, jaką ilość punktów udało im się zdobyć. Część klasy nie była jednak uradowana rezultatem czterogodzinnych mąk i już zapowiedziała, iż planują sumiennie i roztropnie zaplanować powtórki do własciwego egzaminu gimnazjalnego. Reszta dnia szkolnego nie była aż tak emocjonująca, upłynęła bowiem na przepisywaniu pracy domowej z języka francuskiego w rytmie intrygujących utworów muzycznych serwowanych przez radiowęzeł. Jednakże w myśl starego chińskiego przysłowia - "wszystko, co dobre, szybko się kończy" - nauczycielce tego uroczego języka szybko udało się zwrócić na siebie nasze wylękniałe spojrzenia, gdy nonszalancko poinformowała nas o czekającym wszystkich uczniów trzeciej klasy gimazjum "B" próbnym sprawdzianie umiejętności lingwistycznych z tegoż języka. Na szczęście punktualnie o godzinie 12.30 udało nam się bez większych obrażeń cielesnych opuścić ten nędzny przybytek i powędrować w stronę domów, gdzie okazało się, że nie dane nam będzie nacieszyć się słonecznym, niemalże wiosennym wczesnym popołudniem, albowiem siła wyższa zmusza wszystkich do nauki chemii. Rzucając rozpaczliwe spojrzenia za okna swoich pokoi, uczniowie musieli rozpocząć powtarzanie równań reakcji estryfikacji, jednak nawet one nie mogły ukoić bólu po stracie cudownie zapowiadających się spacerów i innych rozmaitych wyjść. Po raz kolejny na własnej skórze mogliśmy przekonać się, że legendarne miłosierdzie pani profesor R. nie przenosi się wraz z nią z domu dziecka w Gierałtowicach... Aczkolwiek w naszych dosyć znacznie napiętych terminarzach nie sposób znaleźć wpisu informującego o kolejnych sprawdzianach w czwartek, co pozwala przypuszczać, iż 28 lutego upłynie już w nieco przyjemniejszej atomosferze.

... Ta-dam?

♫ O.N.A. - Kiedy powiem sobie dość

I'd freeze us both in time.

Już wiem, jak mieć trochę innych zdjęć do wrzucania tutaj! Trzeba pobawić się w printscreeny z mojego fotobloga i potem je [zdjęcia] powycinać. Ktoś chętny?

Boże, jaka to ulga, korzystać wreszcie z normalnego systemu i normalnego GG. Naprawdę, używając Visty na co dzień, czuję się niekomfortowo.

W krótkich słowach mojego listu chciałabym jeszcze powiedzieć, że ciosem absolutnie poniżej pasa jest osobna strefa klimatyczna Zawiercia i okolic, gdzie brodzi się w śniegu po kostki. Trzeba było odgarniać antenę, żebym miała MTV2, zimno robi się od samego patrzenia za okno, poza tym udaremnione zostały moje plany wyjścia na wiosenne zdjęcia...
A warto zaznaczyć, że zaczęło sypać tuż po tym jak przyjechaliśmy.

I, cholera, wszyscy mnie jakoś dziwnie traktują po czwartkowej notce. A ja jej w ogóle nie żałuję, co w wypadku pisania o swoich emocjach zdarza mi się bardzo rzadko.

Pozdrawiam Gosię! Btw, nadal ci zazdroszczę, że zobaczysz Kapranosa na żywo...

♫ Placebo - Blind

PS Polecam jeszcze obejrzenie (i wysłuchanie) tego - [klik] Cu-dow-ne!

3.06.2009

a silent smile

Może i sytuacja w domu nie zmieniła się diametralnie. Żadna z nas dalej chyba nie zamierza zacząć zachowywać się normalnie, dalej jest mi trochę przykro. Jest kolejny dzień, godziny dalej mijają. Ale nikt przecież nie mówił, że po wczoraj świat stanie w miejscu. Bo to w sumie dobrze. Zdawało mi się, że zachowuję się normalnie (naprawdę aż tak po mnie widać, że coś się stało?). Ale widocznie aż tak normalnie nie było. Mimo moich początkowych oporów, mogłam się wygadać. Za co dziękuję ci raz jeszcze, nawet jeśli nie mogę. Naprawdę mi teraz lżej. :)

♫ Interpol - Evil

3.05.2009

Pamiętam, jak całkiem niedawno pytałam się, czy wszystkim musi odpierdalać naraz. Już znam odpowiedź. Otóż to 'naraz' jest tylko pozorne. Gdy uda się poprawić jedną sytuację, natychmiast psuje się następna.

Wszystko podzielone jest na dwa światy: dom i reszta. Nie zdążyłaś tego pewnie zauważyć; bo i niby kiedy, jeśli już na wstępie witasz mnie ścinającym z nóg tekstem. Naprawdę wspólne obiady i kolacje nie są rozwiązaniem na wesołą i zgraną rodzinę, jeśli poza nimi zachowujesz się tak jak się zachowujesz. Uważasz, że się izoluję. I to robię. Bo kiedy tylko chwilę porozmawiamy, coś się dzieje. Tak jak dziś. Śmieszne, od czego się zaczęło. Śmieszne, że zawsze ty zaczynasz. Daję ci minimalną ilość pretekstów, ale i tak zawsze coś znajdziesz. Co jest już mniej zabawne.
Najtrudniejsze w tym wszystkim jest to, że nie mam pojęcia, czy tym razem też mogę obarczyć tym twój zły humor, czy zbierało ci się na takie wyznania od jakiegoś czasu. Ale wiedz, że nie zamierzam przepraszać. Jakoś nigdy moje szczere słowa nic nie zmieniły. Zresztą może zauważyłaś już, że przestałam reagować na twoje zaczepki słowne. Na początku dużo mnie to kosztowało, ale teraz jestem już obojętna. Nie wiem, może naprawdę nie chce mi się starać. Neutralna mina jest łatwiejsza niż plątanie się w słowne walki. Jestem natomiast pewna, że jest w tym wszystkim część mojej winy. Byłoby głupie, gdybym powiedziała, że to wszystko przez jedną stronę. Ale nie uważasz, że powiedziałaś trochę za dużo? Nawet więcej niż trochę. Doceniam szczerość, sama, jak już coś mówię, staram się nie owijać w bawełnę. Tylko że niektóre z tych słów, jak je sobie przypomnę, sprawiają, że znowu mam ochotę się rozryczeć. Co jest naprawdę żałosne, zdaję sobie z tego sprawę. Na pewno nie wywołałaś we mnie współczucia, chociaż pewnie taki był twój zamiar. Płaczę, bo okazało się, że jednak moje domysły (co do których miałam nadzieję, że są fałszywe) co do układu 3+1 w domu są prawdziwe. Nie jestem typem szczególnie rodzinnym. I pewnie zdziwi cię fakt, że jednak mi zależy, chociaż sama uważasz co innego. Nawet jeśli praktycznie zawsze czuję się jak piąte koło u wozu. Warto byłoby kiedyś spytać, prawdę mówiąc. Ale wracając. Nie wiedziałam, że można 'spieprzyć relację' jedną czy dwiema chamskimi odpowiedziami. A nawet jeśli było ich więcej, to zastanów się, co ty mi mówiłaś. Nie tylko dzisiaj. To, że się nie odzywam, nie znaczy, że tego nie słyszę. Na pewno zdziwiłoby cię, jak wiele z tego pamiętam. I wyobraź sobie, że nie tylko ty możesz mieć czegoś dosyć, nie tylko w tobie coś pękło. Ty się powkurwiasz, ja się podąsam. Ale nie wygląda na to, żeby tym razem wszystko wróciło do normy, jak w reklamie Activii. To trochę jak jeden krok za daleko. Tak, dla mnie też.
Ale nie martw się. Nie tylko ty czekasz na moje wyprowadzenie się stąd. Całe szczęście, że masz też drugie dziecko, które może i też nie spełnia twoich rozmaitych oczekiwań, ale na pewno jest normalne.
Obiecałam sobie, że tym razem nie będę zajadać.

Wiem, że i tak tego nie przeczytasz. Sama też ci tego raczej nie powiem. Ale jest mi lżej. Moralny ekshibicjonizm naprawdę pomaga.

I nie będę więcej do tego wracać.
Nie pytajcie, proszę.

And nothing matters now!

Z cyklu: 'Po kim ona to ma, czyli anegdotki rodzinne'!

Paweł: *nie umie przeczytać jakiegoś napisu w telewizji*
Mama: Paweł, ja czasem naprawdę zastanawiam się, czy ty nie masz jakiegoś dys-.
P: Tak, dyskomfort.

Tata: Zastanawiam się, czemu jak mnie widzicie, to jesteście tacy czerwoni. Oboje.
Mama: Wiesz, to interesujące, bo przy mnie zachowują się zupełnie normalnie.

Ja: Patrzcie, jakie sobie kupiłam spodnie!
Mama: Takie same, jak ma tata.

Tata: *wychodząc z psem* Chodź, Slumdog, idziemy odebrać nagrody.

Paweł: *ustawia solniczkę i pieprzniczkę na wieczku słoika z majonezem i zaczyna nim kręcić* Patrzcie, salon w Genewie!

I bonus:
Mama: Umówiłam im wizytę na 31.
Ja: Lutego?

♫ Franz Ferdinand - Michael

3.04.2009

Your smile mention something that you like

Nie mogłam się powstrzymać. ^^'

♫ Franz Ferdinand - The Dark of the Matinee

3.03.2009

La cocaina no es buena para su salud.

*uzależnienie od psychotestów*

INFJs, making up an estimated 1% of all people, are the most rare type (males even more so). They are introspective, caring, sensitive, gentle and complex people that strive for peace and derive satisfaction from helping others. INFJs are highly intuitive, empathetic and dedicated listeners. These traits tend to act as a "tell me what's wrong" sign on their forehead, hence the nicknames Confidant, Counselor or Empath. INFJs are intensely private and deeply committed to their beliefs.
  • Energized by time alone
  • Private
  • Keeps to self
  • Quiet
  • Deliberate
  • Internally aware
  • Fewer friends
  • Prefer smaller groups
  • Independent
  • Not socially inclined
  • Enjoys solitude
  • Thinks before speaking
Feeling refers to how people make decisions. Feeling people are subjective and make decisions based on principles and values. They are ruled by their heart instead of their head. Feeling people judge situations and others based on feelings and extenuating circumstances.

Judging is the preference outwardly displayed. Judging does not mean "judgmental". Judging people like order, organization and think sequentially. They like to have things planned and settled. Judging people seek closure.
  • Notices grammatical mistakes
  • Often speaks of what they have read
  • Likes to use "fancy" words
  • Loves word games
  • Cherishes their book collection
  • Easily remembers quotes and famous sayings
  • Likes puns and rhymes
  • Enjoys writing
  • Enjoys foreign language
  • Always enjoyed English class

Mój Boże, nie dość, że jestem jednym procentem populacji, to jeszcze ktoś zdołał mnie dokładnie opisać oO'

♫ Crystal Castles - Untrust Us

3.02.2009

The best you ever had is just a memory and those dreams

Wybitnie podbudowujący jest fakt, że o godzinie 16.52 nie jest już ciemno na dworze.
W ogóle ta cała wiosna nastraja mnie trochę radośniej do życia :) Chyba początek marca naprawdę był w pewien sposób przełomowy, nawet jeśli tylko to sobie wmówiłam, ale efekt placebo działa.

♫ Arctic Monkeys - Fluorescent Adolescent

How can we win when fools can be kings?

Przekopując zawartość szuflady z płytami, poza zdjęciem znalazłam jeszcze takie oto cudo:

Francuski to wszystko, cokolwiek myślimy

Francuski to wszystko, cokolwiek czynimy

Nie masz na świecie rzeczy trwalszej, pewniejszej

Niż sprawdzian u postrachu - Kandziory najstraszniejszej.

Próżna nocna nauka, stres i zakuwanie

Gdy wzrok ucznia pada na pierwsze pytanie

"Macie pół godziny" - słyszysz stwierdzenie

Dziś to chyba ty jesteś pragnieniem.

Datuję to coś na początek uczenia nas przez Candy. To zresztą chyba widać.

Mam dzień tak wyjątkowej cyniczności, że mogę porównywać się z Garfieldem z dzisiejszego komiksu.

♫ Muse - Knights of Cydonia

3.01.2009

.

Nienawidzę niedziel tak szczerze i do bólu, że aż wydaje się niemożliwym, żeby komukolwiek udało się je kiedyś dla mnie odczarować.
O ile w ogóle ktoś chciałby spróbować.

Don't waste your time or time will waste you

Nie do końca rozumiem, jak to się stało, ale bez kłótni, poważnych rozmów i chamskich tekstów (z obu stron, zaznaczam) udało mi się nie zostać zaciągniętą do kościoła. W ramach rewanżu posprzątałam w kuchni i porobiłam różne drobiazgi, na które nigdy nie ma czasu w tygodniu, a też się przydają. Postanowiłam też ponadrabiać trochę zaległości i w związku z tym siedzę właśnie nad zadaniem z matematyki. Miłe jest, że może mi do tego przygrywać Muse, nawet jeśli Mat Bellamy śpiewa właśnie 'last chance to loose control'.