3.29.2010

Why don't you close your eyes and reinvent me

Przy niespokojnych dźwiękach Massive Attack i ciśnieniu lekko zgniatającym mózg, niestety, doszłam do następujących wniosków:
Chodzę na obcasach, umiem, rozumiem i znam zaimki francuskie, orientuję się w bieżącym dziale na matematyce, widzę swoim wewnętrznym czymś różnice w hiszpańskich czasach przeszłym, mam dwie piątki z fizyki, więc mogę wszystko. I mimo że jeszcze wiele osiągnę, to już wiem, że mam wszystko.

I zdania nie zmienię, nawet jeśli treść tej notki jest zrozumiała tylko dla autorki (a miałam tak nie pisać...).

uwielbiam ich (oczywiście platonicznie!)

♫♫♪ Massive Attack - Mezzanine

3.27.2010

Winter's cold is too much to handle

Jeśli chodzi o te słowa, pan Ezra ma rację.

Zastanawiam się, czy to dobrze, że w końcu nie siadłam i nie napisałam wczoraj wieczorem tej notki, czy raczej źle. Pewnie nie zyskałabym sobie nią sympatii, ale uświadomiłam sobie podczas tego wybuchu złości, że tak naprawdę od dawna mam gdzieś opinie ludzi; nie sądziłam, że taka zmiana we mnie kiedykolwiek nastąpi, prawdę mówiąc. Byłoby to o tyle korzystne posunięcie, że wyładowałabym trochę emocje. Ale nie zrobiłam tego. Na szczęście leczę się z moralnego ekshibicjonizmu kuracją własną.
Ale, prawdę mówiąc, nadal uważam dokładnie to samo, nawet jeśli jestem już spokojniejsza.

Znowu psuje się pogoda, a ja wreszcie wycięłam rysunek Burtona z 'Przekroju' i zrobiłam sobie plakat z moimi ulubionymi zdjęciami modowymi z ostatnich miesięcy. Jest dobrze i będzie dobrze. A AlterArtowi zrobimy żarcik.

Zastanawiające jest to, o ile spokojniej żyje mi się od czasu upadku zegara ze ściany. Wiem, która godzina, zerkam sobie przecież na telefon, kiedy tego potrzebuję, ale nie czuję tej okropnej presji czasu. Rano spokojnie zdążam ze wszystkim bez pośpiechu, wieczorem odpoczywam, nie musząc martwić się o głupoty. Nawet nie wiedziałam, że zegar jest aż tak stresującym obiektem jak komórka. Którą zresztą czasem też chciałabym cisnąć o ścianę i nie musieć być ciągle w kontakcie.

Kręgosłupie, nienawidzę cię.

Ktoś pożyczy 590 funtów?

♫♫♪ Vampire Weekend - Horchata

3.25.2010

They knew the time would come and time would be cruel

Podobno jakaś kretynka, zamiast szykować się na konkurs z francuskiego, dodaje nowe notki, sprząta w pokoju i robi dekoracje wielkanocne w domu. Takie słuchy krążą.

A tak szczerze, to mam ochotę położyć się i leżeć, ewentualnie dalej objadać słodyczami, i poczytać sobie jakieś nowe gazety.

Obudziłam się rano z tą piosenką w głowie i ciągle mi gra.

+ jestem zawiedziona openerowymi ogłoszeniami

♫♫♪ The Last Shadow Puppets - Meeting Place

3.21.2010

No dawn, no day, I'm always in this twilight

Mówiłam, że odratuję?

Wiosnę uważam za oficjalnie rozpoczętą. Porządki w szafie, i to bardzo dokładne, żółty płaszcz, pozytywne nastawienie i słońce. Czyżby tylko tego było mi trzeba? Najwyraźniej. :)
Chociaż w zasadzie chciałabym jeszcze nauczyć się olewać pewne elementy życia codziennego.

Moje oczy i moja psychika protestują przeciwko komputerowi. Szybko uwinęłam się ze swoją stroną, teraz pomogę ci z grafiką i już wystarczy. Mam potrzebę to ograniczyć prawie zupełnie. Mam wrażenie, że systematyczne zmniejszanie czasu spędzanego w internecie wychodzi mi tylko na dobre.

A póki co, byle do środy. I tak jestem z siebie zadowolona. Chociaż oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, jak nikłe są moje szanse, wolałabym już wiedzieć, quoi que ce soit.

♫♫♪ Florence and the Machine - Cosmic Love

3.12.2010

Ain't no trouble coming around

Siedziałam sobie wczoraj wieczorem spokojnie nad stroną, wyjrzałam za okno, a tam śnieg. Jest to dziejowa niesprawiedliwość, gdyż miało już być ciepło. Kupiłam buty wiosenne w styczniu i jeszcze ich nie założyłam. :( Tak, to jest tragedia, moja osobista.

Mnie samą zdziwiła nagła potrzeba napisania notki, no ale z potrzebami nie warto walczyć, prawda?

Klaxonsi na Openerze! Wreszcie doczekałam się tego mentalnego 'wow'. I chyba jednak pojedziemy. :)

A po południu WERNISAŻ. Powinnam galowo się ubrać?

♫♫♪Massive Attack - Girl I Love You
(ostatnie, czego słuchałam)

3.09.2010

A place to piece, a place to pray

Ten dzień jest tak dziwny, że ciągle mam wrażenie, że to jeden z moich długich weekendowych snów. Mam głowę pełną komentarzy, które nie wyjdą na zewnątrz, ale będę musiała jakoś rozplątać ten myślowy kłąb, bo ciężko się z tym żyje.

A w wakacje zawojuję świat, cokolwiek poza moim wyjazdem by się nie działo. Takie mam poczucie, że to będą strasznie fajne dwa miesiące.

*odpływa w stronę trip-hopu, zachwycając się po cichu*

♫♫♪ Massive Attack - Atlas Air

3.07.2010

Except a memory, a distant echo

Byłoby miło, nie przeczę.

Wymyślenie sześciu niedorzecznych rzeczy jeszcze przed śniadaniem to dobre ćwiczenie. Mimo to nadal nie czuję się sobą. Jakoś tak.

Jakie są jutro zastępstwa za pierwszy francuski i angielski?


♫♫♪ Snow Patrol - The Lightning Strike

3.03.2010

And finally it seemed that the spell was broken

Wiecie co? Nie cierpię wszystkich, za to, że w sobotę w Warszawie jest Florence, której od paru dni słucham ciągle, chyba ze względu na to, w sierpniu w Krakowie Muse, na które nie pojadę, w Belgii mają już satysfakcjonujący mnie line-up, że zwątpiłam poważnie w Openera, że we mnie nie wierzą, że jutro będę musiała słuchać sentymentalnej piosenki francuskiej - Celine Dion, fuj - z tą irytującą kobietą (inna sprawa, że poza Candy żaden nauczyciel francuskiego nie przypadł mi jeszcze do gustu), że ten ogromny siniak na nodze nie chce się zagoić i że ciągle dają mi powody do denerwowania się.

Ale aktualnie naprawdę jestem spokojna. Nawet już przyszykowana do snu. I wbrew wszystkim w siebie wierzę, oczywiście z dużą dozą realizmu, ale przecież uczysz mnie myślenia o sobie dobrze, a ja się szybko uczę.
Poza tym naprawdę dużo zrobiłam. Co ma być, to będzie.

Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.

♫♫♪ Florence and the Machine - Blinding

3.02.2010

Ten dzień jest nie w porządku i czułam to od samego rana jakąś częścią umysłu. Teraz jestem dobita całkowicie i pozostaje mi tylko położyć się spać.
A jutro będzie lepiej. New dawn, new day, new life i te sprawy, czyż nie, Alter Arcie?

Może pojedziemy na jakieś pieprzone Glastonbury czy coś w tym stylu?